piątek, 7 grudnia 2012

Bezpieczeństwo



Melania obudziła się rano wypoczęta. Dotknęła swoich ust, nadal czuła ten pocałunek. To był jej pierwszy pocałunek. Żałowała, że nie zdarzył się w bardziej romantycznym miejscu. Usiadła na łóżku, i oparła plecy o poduszkę. Łóżko obok świeciło pustką. Pościel poskładana spoczywała na łóżku. Dziewczyna wstała z postanowieniem udania się do toalety. Zabrała ze sobą komórkę i udała się do spokojnego miejsca. Nigdzie po drodze nie widziała chłopaka. Wracając zaczepiła pielęgniarkę:
- Przepraszam. Gdzie jest ten chłopak z sali 20. Leżał koło mnie. Miał takie ciemne oczy.
- Właśnie udał się na salę operacyjną. Jego noga źle się zrosła i wystąpiły komplikacje. Dziś go nie zobaczysz, będzie przeniesiony na inną salę.
Melania spuściła głowę zawiedziona. Miała nadzieję na rozmowę. Obiecał jej to, a tymczasem go nie ma.
- Nie martw się - uspokoiła ją pielęgniarka - będziesz go mogła odwiedzać. Dziś cię wypisują.
Poklepała nastolatkę po ramieniu. Po czym odeszła. Dziewczyna chwilę postała na korytarzu, a potem skierowała się do swojego łóżka. Poszukała w szafce swoich rzeczy. Spodziewała się mamy rano. Pewnie ją odbierze. Kiedy wzięła rzeczy z zamiarem przebrania, pojawił się młody lekarz.
- Nie przebieraj się w te rzeczy. - zatrzymał ją - Mama ci przywiezie świeże. Usiądź sobie spokojnie i poczekaj.
- Jestem już zdrowa? - zapytała.
- Jeszcze nie - zaśmiał się lekarz. - Ale za dwa dni możesz iść do szkoły. Wystarczy, że odpoczniesz. Masz silny organizm, szybko zwalczył infekcję. Ale na przyszłość uważaj na siebie - dodał.
- Dobrze - przytaknęła.
Czekała na mamę marząc o swoim pokoju i własnym łóżku. Po godzinie pojawiła się w drzwiach.
- Witaj skarbie - Krystyna podeszła i pocałowała córkę w czoło. - Jak się miewasz?
- Dobrze. Masz ubranie?
- Tak - powiedziała kobieta i podała torbę z czystymi rzeczami.
- To ja pójdę się szybko przebrać i możemy jechać. - odparła i pobiegła do łazienki.
Krystyna wyciągnęła drugą torbę i zaczęła pakować rzeczy Melanii. Ułożyła ładnie pościel na łóżku w którym spała nastolatka. Po 5 minutach pojawiła się córka.
- Możemy iść - stwierdziła uradowana Melania.


Dobrze było wrócić do domu. Mieszkanie nie należało do dużych. Zawierało dwa pokoje, kuchnię i łazienkę. Do tej pory uważała to za bardzo bogaty dom, do momentu spotkania się z Fantą. Wejście do pokoi było od strony małego korytarzyka, w którym stały szafy na kurtki i buty. Duży pokój, salon, był po lewej od strony wejścia. Od korytarza oddzielały go drewniane drzwi z szybkami. Niewiele miały mebli, dlatego pokój wydawał się przestronny. Jedną ścianę zajmowała meblościanka, w której matka trzymała swoje ubrania, ozdobne naczynia, trochę pierdółek i książki. W pokoju znajdowała się także kanapa, telewizor, biurko z komputerem, mały stolik gazetowy i komoda z wszelkimi dokumentami. Na ścianach porozwieszane były zdjęcia Melanii i Krystyny, czasem z innymi członkami rodziny. Obie miały specjalną półkę na albumy ze zdjęciami. Melania lubiła je przeglądać, kiedy mama zbyt długo siedziała w pracy.
Obok salonu był jej pokój. Znacznie różnił się wielkością. Pod oknem miała łóżko i zaraz obok biurko. Po prawej stronie stała szafa z ubraniami, po lewej biblioteczka, gdzie trzymała zeszyty, podręczniki i książki oraz komoda. Komoda była dla niej skrzynią pełną skarbów. Chowała tam wszystko co wydawało jej się cenne. Na komodzie stały ramki ze zdjęciami na których widniała z mamą. Podeszła do ściany. Był na niej dziecięcy obrazek przedstawiający dwie dziewczynki. Dotknęła go i na chwilę zamknęła oczy. Tęskniła za osobą znajdującą się na rysunku, wiedziała jednak, że nigdy jej nie zobaczy. Od momentu jej śmierci wszystko zaczęło się rozpadać. Westchnęła. Usiadła przy biurku, chcąc odrobić lekcje. Nagle jej się coś przypomniało. Plecak! Zostawiła go w pokoju Fanty. A tam znajdowały się zeszyty Tomka. Zrozpaczona padła na łóżko. Przecież nie pójdzie odebrać plecaka. Nadal czuła się osłabiona i miała odpoczywać. Postanowiła, że jutro do niej się przejdzie, a jak nie ona, to mama pójdzie.
- Skarbie.. - powiedziała cicho mama i podeszła do córki - przebierz się słonko w piżamę i idź spać. Miałaś dużo wrażeń wczoraj. Ja idę do pracy. Postaram się wrócić szybko - zapewniła kobieta.
Melania wstała z łóżka i podeszła do szafy. Otworzyła ją. Na półkach znajdowało się niewiele ubrań. Wzięła piżamę, którą na siebie założyła. Podeszła do łóżka i się położyła. Mama pocałowała ją w czoło. Nastolatka szybko zasnęła.


Kiedy Melania się obudziła słońce było już wysoko na niebie. Zerknęła na zegarek stojący na parapecie. Miał kształt misia. Na brzuszku widniała tarcza ze wskazówkami. Reszta pokryta była futrem tak jak u zwykłych maskotek. Dostała to cudo, kiedy była jeszcze mała. Wybiła 14.00. Zaburczało jej w brzuchu. Ponownie odczuwała głód. Choć w sumie nie dziwiła się, przecież nic nie jadła rano. Tak bardzo się spieszyła do domu, że zapomniała o czymś tak podstawowym jak posiłek. Czuła się znacznie lepiej niż wczoraj. Przeziębienie jej mijało. Usiadła i postawiła nogi na podłodze. Tym razem nie kręciło jej się w głowie. Co bardzo ją ucieszyło. Wstała i podeszła do szafy. Doszła do wniosku, że już dziś wyjątkowo długo spała. Wybrała gruby sweter z golfem, koloru nieokreślonego. Kolor zależał od tego jak padało światło. Raz był bladoczerwony, raz pomarańczowy, jeszcze innym razem brązowy. Lubiła ten sweter, bo miał w sobie coś wyjątkowego. Na nogi założyła ciemnoszare sztruksy, idealne na zimę. Do tego ciepłe skarpetki. Tak opatulona udała się do kuchni, która znajdowała się na prawo od jej pokoju.
Tak jak się spodziewała, nie zastała mamy. Otworzyła lodówkę. W środku było widać doskonale ścianki. Nie za wiele znajdowało się produktów w środku. Była pierś z kurczaka, 6 jajek, olej, 2 cebule, słoik papryki i ogórków własnej roboty. Niewiele mogła z tego zrobić. Postawiła na eksperyment. Na szczęście w domu mieszkała tylko z mamą, więc robienie posiłku nie sprawiało jej wielkiego problemu. Sprawdziła czy są ziemniaki pod zlewem. Niewiele ich zostało, ale na 2 osoby było to wystarczające. Wpierw obrała ziemniaki i wstawiła je na gaz. W czasie przygotowywania mięsa będą się gotować. Cebule pokroiła w kostkę, tak samo potraktowała 2 ogórki i 3 plastry papryki. Pierś z kurczaka przekroiła na ćwiartki i dodatkowo nacięła żeby powstała kieszonka. Podsmażyła cebule i włożyła do kieszonki wraz z ogórkiem i papryką. Wstawiła mięso do piekarnika na 50 min. Dopiero wtedy wyciągnęła komórkę. Miała 2 wiadomości w skrzynce odbiorczej. Jeden był od mamy, zaś drugi od Oskara. Opanowując pokusę, otworzyła sms od mamy. "Kochanie nigdzie nie wychodz. Wroce ok. 16". Mogła się tego spodziewać, nie chciała wychodzić. Z bijącym sercem odczytała drugą wiadomość. "Hej nocna panienko, szkoda, ze nie porozmawialismy rano, jak wyjde to sie zgadamy". Na policzkach pojawił się rumieniec. Obiema dłońmi potarła policzki w celu pozbycia się nieznośnego pieczenia. Oczywiście zabieg nie pomógł, więc udała się po lód. Przeszło jej natychmiastowo i nawet zrobiło się lekko chłodno.
Spojrzała na minutnik, miała jeszcze sporo czasu nim się upiecze mięso. Chciała napisać sms do Fanty, ale nie wzięła od niej numeru. Czyli plecak będzie musiała odebrać osobiście. Przecież nie wyśle tam mamy. Już i tak była wystarczająco zdenerwowana. obliczyła sobie czas i stwierdziła, że nie zdąży wrócić przed pikaniem minutnika, więc nie próbowała nawet wychodzić.
Włączyła opcje pisania nowej wiadomości. Próbowała coś napisać do Oskara. Nadal pamiętała ich nocny pocałunek, z chęcią powtórzyła by ten gest. „kiedy wyjdziesz?” – napisała tylko i zablokowała komórkę. Nie musiała długo czekać, ponieważ już po minucie telefon zawibrował. „wypuszcza mnie za 2 tygodnie. Ale możesz mnie odwiedzic. Pelegniarka ci pomoze :>” – odczytała. Najchętniej już by go odwiedziła, ale nie mogła wyjść. Jeszcze do końca nie była zdrowa. Odpisała jedynie „z checia odwiedze cie w najbliższym czasie”. Odpowiedź przyszła szybciej niż poprzednia „bede czekal ;)”
Zostawiła komórkę, nie odpisując na wiadomość. Westchnęła. Nie mogła nic zrobić, bo podstawowe przybory zostawiła u Fanty. Przepisanie lekcji, uczenie się do sprawdzianu, który miał odbyć się w czwartek. Nici z takich planów, brakowało jej rzeczy, żeby wykonać do zadanie. Ponownie westchnęła i spojrzała na minutnik. Pozostało nadal dużo czasu. Zegar wskazywał 14:45. Została jej godzina i trochę przed powrotem mamy. „A może jednak przejdę się do Fanty?” – zadała sobie pytanie w myślach. Dokumenty także znajdowały się w plecaku, więc będzie zmuszona udać się na piechotę.
Wyłączyła piekarnik i gaz pod ziemniakami. Dokończy to jak wróci. Wyjęła chleb z chlebaka, zrobiła szybko kanapkę. Zjadła ją popijając wodą. Wyszła na korytarz, sięgnęła kurtkę zimową. Założyła szal, czapkę i buty sięgające powyżej kostek, obite w środku puchem. Tak przygotowana wyszła z domu. Podeszła do drzwi naprzeciwko jej mieszkania i zadzwoniła.
- Tak? – zapytała 25-letnia kobieta o brązowych włosach.
- Nie mam kluczy. Czy mogłaby  pani przypilnować naszego domu do mojego powrotu?
Kobieta zastanowiła się chwilę. Wydało jej się to trochę podejrzane.
- Popilnuję – zgodziła się kobieta na głos.
- Bardzo dziękuję – powiedziała z uśmiechem Melania i zeszła schodami na zewnątrz.
Wiatr od razu schłodził policzki, powodując ich zarumienienie. Wzięła oddech i ruszyła w kierunku domu Fanty. Dobrze pamiętała drogę, bo przez cały czas patrzyła przez okno podczas jazdy. Przyspieszyła kroku, żeby wyrobić się w ciągu ich godziny.
Droga jej się dłużyła i co chwila zerkała na zegarek. Może to nie był dobry pomysł? Może powinna zostać w domu? Szła nie zważając na uciekające minuty. To tylko 2 km. Da radę. Już od dziecka jej krok przypominał lekki trucht. Dlatego też szybko dotarła pod dom Brytyjki. Był tak samo duży jak go zapamiętała. Fontanna puszczała zimną wodę, przez którą się przeziębiła. Minęła ją, zmierzając do drzwi. Dotknęła dłonią dzwonka i zaczekała na reakcję domowników rezydencji. „Mam nadzieję, że mnie nie wygonią” – pomyślała Melania.

6 komentarzy:

  1. A te danie jak się nazywa?
    Jak na pływanie w takich świetnych warunkach, nawet dobrze sobie poradziła... ale skoro wybiegła z domu to świadczyło o jej bezmyślności. Oskar to kto? Bo mi kogoś przypomina, ma takie podobne zachowanie do chamów, którzy są w Śmietniku... mam racje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To danie nie ma nazwy. Albo nazwę je: To co znajdę w lodówce XD
      Ona ma taki organizm. Potem to odkryje.
      Oskar.. ja zawsze wzoruje się na Śmietniku. Śmietnik mam we krwi :D

      Usuń
  2. Tak za bardzo go lubię, dzięki niemu nauczyłam się wymyślać szybko różnorakie filozofie, historie oraz oryginalne postacie. Zostaje mi tylko do przećwiczenia wymyślenia oryginalnych kultur.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też to samo. Wymiar Śmietnik *-*

      Usuń
    2. Dobrze, że nikt nie zna genezy XD

      Usuń
    3. I nikt nie pozna :). Poznają jedynie zalążek, jak skończę pisać XD

      Usuń